Przejdź do treści

Podróże ku wolności

Sycylia – jedna podróż, trzy klęski żywiołowe

    Jak wielokrotnie pisałem na tym blogu – osobiście uważam, iż dobrze żyje się w tych państwach, gdzie panuje wolności, dobre prawo oraz prorynkowa gospodarka i dlatego też podróżuję w poszukiwaniu tych trzech wartości. Z biegiem lat oraz wraz z kolejnymi doświadczeniami z podróży doszedłem jednak do wniosku, że do tych trzech wartości decydujących o jakości życia w danym państwie należałoby dodać jeszcze czwartą, tj. bezpieczeństwo. W tym wypadku mam jednak na myśli konkretny rodzaj bezpieczeństwa, tj. bezpieczeństwo od katastrof naturalnych, które w niektórych rejonach świata są poważnym zagrożeniem dla życia i zdrowia jego mieszkańców.

    Kilka słów o Sycylii

    Jednym z takich regionów świata, gdzie ludzie musieli niejako „oswoić się” i przyzwyczaić do wiszącego na nimi na co dzień niebezpieczeństwa, jest Sycylia – największa wyspa Morza Śródziemnego. Wyspa ta ma powierzchnię około 25 tys. km2, czyli tyle co województwo lubelskie. Wprawdzie należy ona do Włoch, jednak jej mieszkańcy uważają się w pierwszej kolejności za Sycylijczyków i są dumni ze swojej wyjątkowej kultury, historii i tradycji. Na Sycylii żyje około 4,8 mln mieszkańców, czyli więcej niż w naszym województwie śląskim.

    Wyspa ma nader interesujący kształt trójkąta prostopadłego, przy czym każdy jego bok stanowi wybrzeże nad innym morzem, tj. północny (Morze Tyrreńskie), południowo-wschodni (Morze Jońskie) i południowo-zachodni (Morze Śródziemne).

    Przeciętnemu Polakowi Sycylia kojarzy się z pięknymi plażami, wspaniałymi zabytkami, słynną mafią sycylijską i nawiązującym do niej filmem „Ojciec Chrzestny”, a także z wulkanem Etna – wpisanym na listę światowego dziedzictwa UNESCO.

    Pod względem ekonomicznym wyspa jest jedną z najbiedniejszych części Włoch, o dużym bezrobociu i słabo rozwiniętej gospodarce. Dzięki temu jednak ceny są tam niższe niż w kontynentalnych Włoszech. Sycylia ma jednak dobrze rozwinięte rolnictwo (a to ze względu na żyzne, powulkaniczne gleby), a także rybołówstwo (dzięki dostępowi aż do trzech mórz). Bardzo słynne są tu sycylijskie pomarańcze, a także oliwki i winorośle.

    W starożytności Sycylię nazywano Wyspą Słońca, a to ze względu na to, że jest tam najwięcej dni słonecznych w Europie. Między Sycylią a Afryką Północną położona jest Malta, do której można dopłynąć promem z Katanii. Więcej o Malcie możesz dowiedzieć się tutaj.

    Dziś pragnę Wam opowiedzieć, co mnie spotkało podczas mojej ostatniej podróży na tę piękną wyspę. Miałem bowiem „przyjemność” wówczas spotkać trzy katastrofy naturalne. Oto one:

    Erupcja wulkanu Etna

    Etna to najwyższy i najbardziej efektowny wulkan Europy, leżący na wschodzie Sycylii. Obecnie ma on wysokość około 3.357 metrów nad poziomem morza, przy czym każda jego erupcja powoduje zmianę jego wysokości. Etna zajmuję powierzchnię ponad 1250 km2, czyli większą niż powierzchnia Warszawy, Paryża, czy też Nowego Jorku. Jest on też największym czynnym wulkanem na naszym kontynencie oraz jednym z najbardziej aktywnych na świecie, stanowiąc jednocześnie poważne niebezpieczeństwo dla osób żyjących w całym regionie.

    Według badań naukowców od roku 1500 p.n.e. miało miejsce ponad dwieście erupcji tego wulkanu, z czego w ciągu ostatnich 400 lat około stu wybuchów.

    W dniu 23 października 2021r. miałem wykupiony lot do Katanii na Sycylii. Planowo samolot miał wystartować z Katowic o godz. 13.15 i wylądować na Sycylii o godz. 15.45. Jednak wylot samolotu – mimo że na czas był on gotowy do startu – przeciągał się. Pracownicy linii lotniczej tłumaczyli to bliżej nieokreślonym brakiem zgody na start, trudnościami technicznymi, itp. W końcu jednak samolot wyleciał z Katowic, zaś w powietrzu nieco nadrobił opóźnienie, dzięki czemu w Katanii wylądowaliśmy jedynie z około półgodzinnym opóźnieniem.

    Na miejscu natomiast dowiedziałem się, że przyczyna opóźnienia była jednak zupełnie inna niż przypuszczałem. Okazało się bowiem, iż tego dnia w godzinach porannych miał miejsce potężny wybuch Etny i doszło do jednej z największych erupcji tego wulkanu. Z krateru została wyrzucona w powietrze potężna chmura zgęstniałego pyłu, dymu, popiołu i odłamków, która dosięgła wysokości aż 7,5 km. Zagrażała ona bezpieczeństwu lotów i z tego powodu tymczasowo zostało zamknięte lotnisko w Katanii, zaś całe to miasto zostało postawione w stan alarmu. Oprócz tego po zboczu Etny spłynęła gorąca lawina piroklastyczna. Po pewnym czasie zagrożenie wyraźnie zmniejszyło się i władze ponownie otworzyły lotnisko, dzięki czemu w ogóle miałem możliwość wylądować na tej wyspie. I chociaż nie miałem okazji zobaczyć osobiście samej erupcji wulkanu to jednak widziałem jego skutki.

    O tej porze roku zmierzch zapada stosunkowo wcześniej i nieświadomy tej sytuacji prosto z lotniska w Katanii udałem się autobusem do miejscowości Taormina – jednego z najpiękniejszych miast Sycylii. Mimo że miasto to położone jest około 50 km dalej to na miejscu na wszystkich ulicach, chodnikach, maskach samochodów oraz balkonach i dachach domów leżał wszędzie czarny pył wulkaniczny. Wyglądało to tak, jakby ktoś całe miasto obsypał zmielonym węglem. Wprawdzie zarówno służby miejskie, jak też i poszczególni właściciele posesji dość szybko zamietli ten pył z ulic i samochodów, niemniej jednak w całym mieście było ogromnie dużo „kupek” ze zmiecionym na pobocze pyłem wulkanicznym (tak jak u nas odgarnia się śnieg z jezdni na pobocze).

    Tego dnia postanowiłem „pociągnąć za język” miejscowych Sycylijczyków i popytać ich co nieco o Etnę (wolałem zahaczyć ich o ten temat niż pytać o mafię sycylijską). Okazało się jednak, że mimo iż żyją oni niejako nieopodal wulkanu, który praktycznie każdego dnia może wybuchnąć i ich zmieść z powierzchni Ziemii, to są oni przyzwyczajeni do tego na tyle, że nie robi on na nich większego wrażenia. Zapytani natomiast o pył wulkaniczny na ulicach, dachach i samochodach odpowiadali – „Eee tam, mamy tak raz na jakiś czas, ale co z tego? Musimy z tym żyć”.

    Niestety nie miałem „okazji” zobaczyć samej erupcji wulkanu, która niewątpliwie musiała robić niezwykłe wrażenie, gdyż pokazała ona potęgę natury, wobec której człowiek jest jedynie niewielkim pyłkiem. Możecie ją jednak zobaczyć pod tym linkiem – tutaj.

    Medikan „Apollo”

    Następnego dnia po wybuchu Etny, tj. 24 października, po godz. 13.00 nad Sycylią pojawiły się potężne wiatry, które z kolei przyniosły kolejnego dnia niezwykle intensywne opady deszczu. Prędkość porywu wiatru dochodziła nawet do 120 km/h. Na morzu szalał sztorm, zaś do wybrzeża Sycylii dobijały się potężne fale o wysokości od 3 do 6 metrów.

    Wynikało to z pojawienia się nad Sycylią medikanu o nazwie „Apollo”. Medikanto śródziemnomorski huragan lub cyklon występujący na Morzu Śródziemnym. Jest to głęboki niż występujący w tym rejonie świata, który powstaje w wyniku napływu zimnego polarnego powietrza nad nagrzane przez całe lato wody morskie. Zazwyczaj pojawia się on w okresie od września do stycznia.

    Pojęcie Medikan jest u nas mało znane i nie występuje w języku polskim. Termin ten powstał jako skrót z połączenia angielskich słów: „Mediterranean tropical-like cyclon”, co oznacza: śródziemnomorski cyklon jakby tropikalny.

    Czasami także można spotkać dla tego zjawiska atmosferycznego nazwę „medigan”, co jest skrótem od angielskich słów: „Mediterranean hurricane”, czyli śródziemnomorski huragan.

    Kiedy wszedłem na wyższe punkty miasta Taormina poczułem potęgę medikanu Apollo. Smagany wiatrem spoglądałem wówczas z najwyżej (i jednocześnie najbardziej malowniczo) położonego teatru antycznego na świecie, zbudowanego jeszcze przez Greków w epoce hellenistycznej.

    Gigantyczne porywy wiatru były bardzo mocno odczuwalne i stawały się niebezpieczne. Musiałem więc zejść do niżej położonej części miast i schronić się w przytulnej knajpce, gdzie zamówiłem pyszną rybę.

    Powódź

    W poniedziałek rano opuściłem piękną Taorminę i pojechałem do Katanii, największego miasta na wschodzie Sycylii. Niezwykłość Katanii wynika przede wszystkim z tego, że położona jest ona u podnóża Etny. Przez całą długą historię tego miasta położenie to raz było jego przekleństwem, a innym razem dobrodziejstwem. Z jednej strony bowiem Katania w przeszłości przeszła trzęsienia ziemi albo też była zalewana lawą po wybuchu Etny, z drugiej jednak strony dzięki temu wulkanowi gleby w tych okolicach były bardzo urodzajne, co stworzyło świetne warunki naturalne dla rolnictwa.

    Na skutek medikanu Apollo i ogromnych opadów deszczu na Sycylii od poniedziałku zaczęły się powodzie. Lało z nieba praktycznie przez cały czas, różnica była jedynie taka, czy w danym momencie była to „jedynie” bardzo mocna ulewa, czy też na głowę spadały mi kaskady wody. Spacer po najsłynniejszej ulicy miasta – Via Etnea, przypominał mecz piłki wodnej. Mimo że w podróż zwykle biorę ze sobą buty przygotowane na rozmaite stany pogodowe, jednak nie mam zwyczaju zabierać ze sobą wysokich gumowców, a tylko takie obuwie nadawało się do chodzenia w tych warunkach. Słynna Piazza del Duomo (Plac Katedralny), czyli najbardziej znany plac Katanii, na którym zwykle można spotkać tłumy ludzi, była praktycznie pusta. Raz na jakiś czas można było jedynie zobaczyć przebiegającą przez plac osobę chowającą się pod parasolem. Jednak w tych warunkach parasol niewiele pomagał, gdyż po przejściu ledwie kilku metrów człowiek był cały mokry.

    W tą fatalna pogodę deszcz chyba jedynie nie przeszkadzał słoniowi stojącemu na szczycie pomnika zwanego Fontanną Słonia, umieszczonego w centralnym punkcie placu. Swoją drogą to postać tego słonia została wyrzeźbiona z lawy wulkanicznej, zaś na plecach tego zwierzęcia umieszczony został prawdziwy obelisk z Egiptu.

    Jednak ta nieustanna ściana deszczu to był dopiero początek problemów mieszkańców Sycylii. Następnego dnia ulewny deszcz dość szybko przyczynił się do powstania niebezpiecznej powodzi w całej południowo-zachodniej części wyspy. W tych okolicach w ciągu kilku godzin spadało bowiem około 300 litrów wody na metr kwadratowy. Ulewa zalała najważniejsze ulice, chodniki, skwery i place Katanii. Na wyżej położonych ulicach miasta samochody, jeśli w ogóle mogły odpalić, to jeździły (a w zasadzie „pływały”) w swoistym strumieniu wody sięgającym swoim poziomem prawie do wysokości koła. Jednak w niżej położonych punktach miasta woda, która mogła mieć poziom nawet 2-3 metrów, przemieniła się w rwącą rzekę o ogromnej sile porywającej nawet duże pojazdy. W samej Katanii we wtorek 26 października w trakcie powodzi niestety utopiły się 3 osoby.

    Burmistrz Katanii, Salvo Pogliese, zwrócił się do całej ludności, aby nie wychodziła z domu – z wyjątkiem nagłych sytuacji, gdyż drogi zostały zalane wodą. Ruch pieszy i samochodowy w mieście został całkowicie wstrzymany. Miałem szczęście, że ostatecznie udało mi się wydostać z miasta i dotrzeć na lotnisko, które jeszcze funkcjonowało. Dzięki temu mogłem wrócić cały i zdrowy do domu.

    Podsumowanie

    W ciągu tych kilku dni mojego pobytu na Sycylii wschodnia część wyspy doświadczyła wyjątkowych klęsk żywiołowych, bezprecedensowych pod względem intensywności. Te sycylijskie doświadczenia dały mi dużo do myślenia. Na świecie jest bowiem wiele miejsc, w których panuje wolności, dobre prawo czy też prorynkowa gospodarka. Jednak te wartości są moim zdaniem niewystarczające do „dobrego” życia, jeśli w takim miejscu nie jest bezpiecznie. I mam tu na myśli konkretny rodzaj niebezpieczeństw, tj. katastrofy naturalne, takie jak np. trzęsienia ziemi, wulkany, huragany, powodzie, czy też trąby powietrzne.

    Nie jest to jednak pierwszy przypadek w moim życiu, kiedy w trakcie podróży zetknąłem się z niszczącymi siłami natury. W dniu 13 października 2018r. akurat przebywałem na przylądku Cabo de Roca – najbardziej wysuniętym na zachód punkcie Europy, kiedy uderzył w Portugalię huragan Leslie (huragan kategorii 1. w skali Saffira-Simpsona). Ale o tym może opowiem w innym odcinku bloga.

    Dzięki temu potrafię w Polsce lepiej docenić to, na co do tej pory nie zwracałem większej uwagi, gdyż wydawało mi się to oczywiste: Polska jest co do zasady krajem bezpiecznym, w którym stosunkowo rzadko występują katastrofy naturalne. A czy Ty też to doceniasz?

    Jeżeli podoba Ci się idea niniejszego bloga to proszę o jego udostępnienie, polubienie lub skomentowanie – dzięki temu ma on szanse dotarcia do szerszego kręgu odbiorów, a być może wśród nich są osoby, które bardzo potrzebują zawartych w nim informacji. Polecam także zapisanie się na mojego Newslettera – wtedy nie umknie Ci żaden odcinek tego bloga, a także polubienie mnie na Facebook-u i Instagramie.

    Copyright © 2021 Rafael del Viaje

    2 komentarze do “Sycylia – jedna podróż, trzy klęski żywiołowe”

    1. Bardzo interesujące. Trochę podróżowałam po świecie, choć to moje podróżowanie to zatrzymanie się w danym miejscu na kilka lat. I choć miałam szczęście uniknąć takich ekstremalnych zagrożeń, to dzięki tym moim podróżom zdałam sobie sprawę, że mieszkam w bezpiecznym miejscu.
      Pozdrawiam, Jaska z Gdańska.

    Dodaj komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *